O dojrzewaniu do odpowiedzialnego projektowania, tegorocznym konkursie „Young Design” i innowacyjnym ekologicznym materiale, który ma szansę zastąpić drewno – opowiada Jadwiga Husarska-Sobina, projektantka, właścicielka pracowni Husarska Design Studio, w rozmowie z Olgą Kisiel-Konopką.
Olga Kisiel-Konopka: Jak kształtowała się Twoja droga projektowa, która przywiodła Cię do miejsca, w którym właśnie jesteś?
Jadwiga Husarska-Sobina: Urodziłam się w rodzinie artystycznej, choć moi dziadkowie byli właścicielami fabryk. Nic dziwnego, że od samego początku ważny był dla mnie aspekt łączący sztukę z przedsiębiorczością. Jednocześnie wychowywałam się w otoczeniu natury, w pobliżu Lasu Wolskiego w Krakowie. Siłą rzeczy natura towarzyszyła mi od zawsze. Czułam, że natura jest ważna także jako źródło projektowych inspiracji. Dlatego moje projektowanie, jeśli chodzi o proporcje, nigdy nie przeczy naturze. Zawsze szukam proporcji w designie, w obiektach, które projektuję, ale też jakiejś logiki. Chcę, żeby wyglądały, jakby wyrosły z danego materiału. Pracując z różnymi surowcami, próbuję ukazać ich istotę, a nie tylko użyteczność, bo natura jest przepiękna i mądra. Dlatego zawsze staram się, żeby moje projekty zawierały w sobie tę mądrość, a nie były wyłącznie formą. Od dziecka interesowały mnie również wynalazki. Mój dziadek Roman Husarski z Stanisławem Lemem tworzyli różne koncepty przyszłości. Napisali razem sztukę teatralną i wymyślali niesamowite rzeczy. Dziadek z babcią realizowali wizje artystyczne i tworzył wynalazki a Lem pisał. Właśnie w takim środowisku się wychowałam.
O K-K: Z Lemem?
JH-S: Tak, z Lemem.
O K-K: Fantastycznie, o tym wątku nie słyszałam.
JH-S: Historia mojej rodziny jest bardzo wielowątkowa. Stąd – moim zdaniem – wzięła się moja interdyscyplinarność. Cały czas szukam i rozwiązuję problemy, gdyż wychowałam się w duchu, że wszystko można zaprojektować i wymyślić. Dziadek konstruował wynalazki, ale był też artystą. Babcia pochodziła z rodziny fabrykantów. Wszystko to połączyło się we mnie.
O K-K: Widzę, że design masz w swoim DNA. Pamiętasz pierwszy projekt, który dał Ci pewność, że to jest droga, którą chcesz podążać?
JH-S: W dzieciństwie kłóciłyśmy się z siostrami, która będzie rzeźbiarką, a która – malarką. Mam sporo rodzeństwa. Większość zresztą ukończyła szkoły artystyczne.
O K-K: Sporo rodzeństwa, to znaczy, ile?
JH-S: Mam cztery siostry i jednego brata.
O K-K: Ooo, cudownie. Jak wspominasz swoje dzieciństwo?
JH-S: W zasadzie od dziecka – można tak powiedzieć – pomagałam mamie i tacie przy różnych realizacjach. Gdy miałam 10 lat, robiłam jakiś ołtarz oraz mozaikę w kościele. Wciąż pamiętam rozłożone w pracowni elementy witrażu czekające na ułożenie. Nic dziwnego, że nie było u nas podziału praca-dom, wszystko się przenikało.
O K-K: Ale wracając do tej szkoły i do twoich projektów. Jakie miałaś plany?
JH-S: Wiedziałam, że chcę rzeźbić, tworzyć. Marzyłam też, by zostać wynalazcą.
O K-K: No i trochę jesteś.
JH-S: Trochę jestem, to prawda. Ale w szkole podstawowej – to może zabawne wspomnienia, ale ciągle intensywne – wymyśliłam sobie i narysowałam inny sposób rozkładania parasola. Zaprojektowałam, rozrysowałam ten parasol i spacerując pewnego dnia po mieście, wstąpiłam do galerii designu. To była rzadkość w tamtych czasach. Zaczęłam rozmawiać z jednym z architektów wnętrz, który prezentował tam swoje meble. Opowiedziałam o swoim pomyśle. Stwierdził, że powinnam wybrać jako kierunek studiów wzornictwo przemysłowe. Dlatego już w liceum plastycznym wiedziałam, że chcę tworzyć, interesowały mnie instalacje, obiekty przestrzenne. W efekcie poszłam na wzornictwo przemysłowe, ale też wiedziałam, że chcę wyjechać za granicę. Nawet podczas egzaminu wstępnego, odpowiadając na pytanie, dlaczego zdecydowałam się na ten kierunek, stwierdziłam krótko: „Słyszałam, że można jeździć za granicę”. Zawsze byłam ciekawa świata, zawsze interesowało mnie odmienne podejście. Dzięki studiom na Węgrzech, w Finlandii czy Chorwacji zyskałam różne perspektywy. Jednocześnie od pierwszego roku studiów pracowałam zawodowo.
O K-K: Jaka była Twoja pierwsza praca?
JH-S: W agencji reklamowej.
O K-K: Ooo, w agencji reklamowej. Nie wiedziałam. Co Ci dała ta praca?
JH-S: To było niesamowite doświadczenie, bowiem musiałam nauczyć się współpracy z różnymi osobami. Jednocześnie zyskałam poczucie wielkiej odpowiedzialności. Jeśli źle przygotowałabym pliki do druku lub dokumentację, produkcja nie zostałaby dobrze wykonana. To z kolei oznaczałoby wysokie koszty, którymi klient mógł obciążyć mnie lub agencję.
O K-K: Właśnie tak Cię postrzegam, jako osobę bardzo odpowiedzialną i zaangażowaną w proces projektowy. Ostatnio miałyśmy okazję rozmawiać podczas wystawy finalistów konkursu „Young Design”, który od kilkunastu lat organizuje Instytut Wzornictwa Przemysłowego. W tym roku zarówno oceniałaś nadesłane prace, jak i sprawowałaś pieczę nad samym konkursem. Wcześniej też byłaś jego laureatką. Czym jest dla Ciebie ten konkurs?
JH-S: To bardzo odległe czasy, gdy byłam finalistką „Young Design” …
O K-K: Nie wyglądasz.
JH-S: Dziękuję, wszyscy tak mówią. To były pierwsze edycje konkursu. Wówczas nazywał się „Forty’s Young Design”, gdyż był sponsorowany przez Forty’s Bank. Zgłosiłam jeden ze swoich projektów lamp, będąc akurat wtedy i studiując w Finlandii. To była ekologiczna lampa LED-owa. Zostałam zaproszona i przyleciałam z Helsinek do Warszawy na prezentację i finał konkursu. Przedstawiciele firmy Nowy Styl, którzy zasiadali w jury, zaproponowali mi staż. Stwierdziłam: „Okej, wracam do Polski”. Dzięki „Young Design” wróciłam do kraju, choć miałam już załatwioną pracę w Tampere, w Finlandii. Nie spodziewałam się, że w takich okolicznościach wrócę do Polski. „Young Design” i IWP ściągnęły mnie z powrotem.
O K-K: Dzięki temu zyskała Polska. Wiesz, ile masz na koncie wdrożeń?
JH-S: Wydaje mi się, że będzie ich już ponad dwieście. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę skupić się na rzeczach, które niosą ze sobą coś dobrego dla użytkowników, ale też są przyjazne planecie. Dlatego dużo uwagi poświęcam ostatnio rozwojowi nowych materiałów, ale też branżom medycznym, gdyż uważam, że jest tam bardzo dużo do zrobienia. Zawsze mnie interesowało rozwiązywanie problemów, szukanie skutecznych rozwiązań, prowadzących do wdrożenia produktu w sposób odpowiedzialny, ale też przyjazny planecie.
O K-K: Jak oceniasz tegoroczną edycję „Young Design” z perspektywy własnych doświadczeń projektowych?
JH-S: Bardzo się cieszę, że udało się przekonać Instytut Wzornictwa Przemysłowego do modyfikacji formuły konkursu. Dopuściliśmy możliwość pokazywania materiałów, a nie tylko finalnych produktów. Otworzyliśmy też furtkę aplikacjom. Chciałam, żeby ten konkurs urzeczywistniał projektowanie zrównoważone, odpowiadał na różne problemy. Chciałam zobaczyć, jak młodzi ludzie postrzegają problemy świata i jaki mają pomysł na ich rozwiązanie. Zostały zgłoszone bardzo różnorodne projekty. To niezwykłe, jak młodzi ludzie interpretują hasła „rethink, redesign, reuse, reinvent”. Zaskoczyło mnie to, a przy tym było bardzo inspirujące. Uważam, że istnieje ogromne pole do wdrożeń i rozwoju młodych projektantów nie tylko w obszarze tworzenia fizycznych obiektów, ale też rozwiązywania różnych problemów społecznych i kreowania nowych materiałów.
O K-K: A propos nowych materiałów… Od jakiegoś czasu pracujesz nad wyjątkowym produktem, który ma być zamiennikiem drewna. Nie chcemy już wycinać drzew, natomiast musimy projektować, musimy żyć i funkcjonować. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy na temat tego projektu?
JH-S: Oczywiście. Projekt „strumbare” zaczerpnął swoją nazwę od straw – słoma oraz lumber – tarcica. Od momentu studiów w Finlandii wiedziałam, że ekologia jest bardzo ważną wartością, także w projektowaniu. Obecnie skupiam się na stworzeniu materiału gotowego do produkcji mebli dla naszej kolekcji ReHmeptation. By otrzymać zamiennik drewna, chcemy wykorzystać słomę konopną. Pochłania ona ogromne ilości dwutlenku węgla 1470 Kg/m3 CO2. Zwykle jest spalana przez rolników, którzy zbierają ziarno, a słoma staje się odpadem. Jeżeli nie zostanie przetworzona, wyląduje w piecu. Meble stół HempSolo i HempStool z nowego materiału zaprezentowaliśmy już na targach Dutch Design Week przy wystawie jako partner wystawy Polish Job 2.0 oraz na wystawie Green Product Award, której jesteśmy też finalistami.
O K-K: Dlaczego konopie?
JH-S: Konopie są niezwykłą rośliną. Rosną do wysokości nawet 6 m i dają ogromną ilość biomasy. Jesteśmy z nimi związani od tysięcy lat, ponieważ dzięki konopiom mieliśmy zawsze jedzenie, gdyż ich nasiona są wysokobiałkowe. Dawniej przy każdym domu rosły konopie.
O K-K: Konotacje z konopiami w obecnych czasach mamy rozmaite, natomiast to, co robicie jest niesamowite. O czym marzysz?
JH-S: Marzę, by rozwinąć jeszcze inne materiały zastępujące drewno. Chcemy zastępować drewno czymś wysokojakościowym, by realnie chronić lasy. Ale też moim celem jest to, żeby inni projektanci mogli korzystać z tego materiału. Nie chcę tego tylko dla siebie, ponieważ dzieląc się wiedzą, kompetencjami i rozwiązaniami, możemy wspólnie tworzyć lepsze rozwiązania, lepsze jutro. Naszym celem, już po rozpoczęciu pełnoskalowej produkcji, jest też opracowanie na bazie tego surowca materiału konstrukcyjnego, przeznaczonego do zastosowań budowlanych. Zatem cele są dalekosiężne, lecz do wszystkiego potrzebne są ogromne pieniądze.
O K-K: Czyli inwestorzy?!
JH-S: Nieustannie szukamy inwestorów. Mamy listę chętnych, pracując w nieco mniejszej skali, tworząc meble, które są już doceniane. W zeszłym roku otrzymaliśmy „Seoul Design Award” za nasze meble z kolekcji Rehemptation z Strumber. Byliśmy na „Dutch Design Week”, na „Green Product Award”, jesteśmy w finale „Isola Design Award”, który ma w Dubaju za dwa tygodnie finał. Zobaczymy, co się wydarzy.
O K-K: To trzymam mocno kciuki.
JH-S: Co dla mnie szczególnie istotne, zostaliśmy zaproszeni do Osaki, by reprezentować Polskę właśnie z tym materiałem. Ciąży na nas zatem duża odpowiedzialność, żeby uruchomić fabrykę w pełnej skali i produkować 10 tys. m3 rocznie.
O K-K: Wspieram Cię i wierzę, że Twoje marzenia się spełnią. Bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Dalszych sukcesów!